Galeria BWA serdecznie zaprasza w czwartek 2 września o godzinie 18:00 na otwarcie wystawy 10 x postać. Otwarcia dokona prof. dr Rieger-Jähner, dyrektorka Muzeum Junge Kunst i Viadrina. Koncepcję wystawy omówi Armin Hauer wicedyrektor Muzeum Junge Kunst.
Wystawa będzie czynna do 26.09.2010
Museum Junge Kunst zostało założone w 1965 roku. Dziś w jego zbiorach jest ponad 10.000 dzieł sztuki z Niemiec Wschodnich i z nowych niemieckich landów. Od 1991 roku dołączyła do nich także kolekcja polskiej grafiki. Priorytetem dla kształtu kolekcji jest przedział czasowy od 1945 roku do dziś. W kolekcji gromadzone są: malarstwo, rzeźba oraz instalacje i obiekty, a także grafiki i akwarele. Raz do roku Muzeum pokazuje swoje zbiory w sali Ratusza, podczas wystaw tematycznych. Oprócz tego organizuje dziesięć wystaw specjalnych w PackHof, które poświęcone są klasyce współczesności, oraz aktualnym tendencjom sztuki współczesnej. Dzięki dobrej, długoletniej współpracy z galerią BWA, możliwa jest także coroczna prezentacja we Frankfurcie młodej polskiej sztuki.
Teraz, w Zielonej Górze, umożliwimy wgląd w część zbiorów Muzeum. W porównaniu z zasobami kolekcji, jest on naprawdę niewielki; dziesięciu wybranych artystów średniego i starszego pokolenia umożliwia zapoznanie się ze znaczącymi zjawiskami w dziedzinie sztuk przedstawiających, z ostatnich 20 lat. Są to postawy, które w pewnym stopniu mogą stać się inspiracją dla innych artystów.
Między innymi, A.R. Penck stworzył archaizujący język obrazowy, który zachęcił wielu malarzy w latach 80., do zajęcia się problemem konfliktów społecznych. A.R. Penck (1939) porusza się w polu napięcia pomiędzy ekspresjonizmem a jasnym systemem znaków, który rozwinął w latach 60. w Dreźnie pod wpływem cybernetyki. W jego pracach powstaje kumulacja systemu znaków, domagająca się połączenia oraz regulacji. Piktogramy Pencka wyglądają nieco archaicznie i prosto, ponieważ bazują zarówno na uniwersalnym, jak i prywatnym systemie znaków. Mężczyźni z uzbrojeniem, kobiety o obfitych kształtach, krzyże, kręgi, spirale, oczy, ręce i powtarzające się przedstawienia orłów i lwów, wskazują na wieczną walkę o przeżycie, z naturą i społeczeństwem. Wszyscy dbają, by nie zamknął się obieg agresji, upadku i powstawania, lub też ataku. Chwilami wszystko zatrzymuje się w środku i zapowiada złożenie broni. Wtedy rodzi się pytanie „Na jak długo?" Jak żaden inny artysta w NRD, Ralf Winkler (w 1968 roku przyjął pseudonim A.R. Penck), tworzył obrazy kluczowe dla czasów zimnej wojny.
Rolf Biebl (1951), Kurt Buchwald (1953), Via Lewandowsky (1963) i Moritz Götze (1964), pochodzący z NRD, posługiwali się zupełnie różnymi językami artystycznymi, komentując współczesną sobie polityczną i estetyczną rzeczywistość. Spoglądając wstecz na obszar rzeźby, Rolf Biebl był jedynym rzeźbiarzem w późnym NRD, który usytuował ludzką figurę w kontekście życia/ sztuki/ fizyczności. Wcześnie pożegnał się z idealizującym życie i po części klasycznym, stylem figuralnym. Naładował swoje postaci fizyczną reakcją na to, co zewnętrzne i zbliżył do granicy tego, co przedstawiane. Proponowany przez niego surrealistyczny weryzm aktualnego obrazu człowieka, jest autentyczny w swojej ambiwalentnej figuratywności. Widoczne groteskowe zniekształcenia i okaleczenia, należą do istotnych wyznaczników jego stylu. Pokazywana tu brązowa „Stojąca figura męska", parafrazuje język ciała „Stojącego młodzieńca" Wilhelma Lehmbrucka z roku 1913.
Zupełnie inny dostęp do rzeczywistości znalazł Kurt Buchwald. Od wczesnych lat 80., atakował mieszkańców miast, urzędników i wielbicieli sztuki, za pomocą „zakłócania postrzegania". W roku 1993 utworzył do tego odpowiedni Urząd. Po przemianach w 1990 roku wprowadził tą subwersywną strategię także za granicą. Od lat organizuje zagadkowe akcje, w których ważną rolę pełni Człowiek - Rura (partia Ludzi Rur) lub wielki „Obserwator". Człowiek - Rura symbolizuje nasze ramowe spojrzenie, naszą ograniczoną możność postrzegania. Ma to pewną zaletę, ponieważ spogląda się dokładniej i intensywniej na konkretny cel. We Frankfurcie i w Słubicach miała miejsce akcja, podczas której człowiek z rurą na ramionach imitował strażników granicznych oraz celników, zwracając uwagę przechodniów. Obserwator okazał się mobilną nadzorczą budką, z której obserwujący może dostrzec czynności ludzi, nie widzących jego wzroku. Podejrzane przyrządy do obserwacji Kurta Buchwalda nie są prawdziwymi dziełami sztuki. Jest to sprzęt potrzebny do przeprowadzenia akcji artystycznej. Od czasu do czasu ląduje w kolekcjach sztuki, widziany jako akcjonistyczne przedmioty gotowe (ready mades).
Także Via Lewandowsky poszukuje punktów stycznych pomiędzy sztuką, codziennością i systemem politycznym. Już jako student i członek drezdeńskiej grupy Autoperforationsartistik w późnych latach 80., imitował donosicieli i wielbicieli sztuki. Razem z żoną rozpoczęli „odtwórcze malarstwo". Postmodernistyczne utylizowanie ilustracji z książek do anatomii, fotografii i dzieł sztuki, dokonywane jest zarówno za pomocą technik dadaistów, jak i strategii popartowskich. Obrazy pokazują w szokujący sposób, kulturalne „nieszczęśliwe wypadki" ludzkiej natury oraz cenę, której wymaga „projekt nowoczesność". Także wtedy, gdy chodzi „tylko" o mały obrazek rodzinny. Unaocznia się tu banalność przyjętego porządku, w przysłowiowej „najmniejszej komórce społecznej" (Fryderyk Engels).
W obszarze Pop Artu należy umiejscowić malarza i rysownika z Halle, Moritz Götze. Jego ojciec, w latach 70., funkcjonował w NRD jako jeden z niewielu malarzy wiązanych z tym kierunkiem. Nieważne, czy Moritz Götze przedstawia wybuchający wulkan czy róże, wszystkiemu poświęca taką samą uwagę, jaką znamy z obrazkowych książek dla najmłodszych. Przy tym zazwyczaj otacza obiekty popartowskim czarnym konturem, do sitodruku używa jaskrawych kolorów; i w malarstwie nie jest bardziej powściągliwy. Jego historie obrazowe poświęcone są wielkim tematom, jak w przypadku obrazu malowanego wspólnie z E.W.O. Hendrikiem Tauchem, poświęconego prastaremu niemieckiemu mitowi o Nibelungach, ale także przetwarzaniu socrealistycznych dóbr obrazowych NRD i objeżdżaniu dalekiego świata. Jak średniowieczny kronikarz, donosi o prawdzie i fikcji, żongluje perspektywami znaczenia i ogranicza plan pierwszy obrazu za pomocą tła. W ten sposób udaje mu się uwiarygodnić to, co niewiarygodne. Zalicza się go do najbardziej interesujących twórców tej generacji.
Do wizualnej różnorodności dąży w swoich wczesnych rzeźbiarskich pracach lipski artysta Uwe Kowski (1963) . Od 1993 roku chodzi mu o minimalistyczną koncentrację na podstawie cielesności. Przy pomocy wyglądających na bolesne, amputacji i monstrualnych deformacji, odbiera drewnianym rzeźbom ideał piękna antycznego Torso. „Trofeum" zalicza się do dzieł tego rodzaju. Drewno jest czyste i jasne, przypomina przez to niechronioną skórę lub wypłowiałe kości. Kula kojarzy się z głową, deski uformowane na kształt uda i łydki bez większych problemów przypominają nogi. Głowy i twarzy - centrali życia - nie można już tak łatwo rozpoznać. Nogi prowadzą własne dziwaczne życie, nawet jeśli brakuje im tułowia i rąk. Reasumując: „zestaw budowlany człowieka" jest niekompletny. Ten stan może symbolizować upadek jego procesów myślenia, postępowania i zachowania oraz sygnalizować wynikającą z tego niezdolność do samodzielnego przetrwania.
Sprzeciwia się temu Heidrun Rueda (1963) za pomocą odniesień do najnowszej niemieckiej historii, na przykład lewicowego terroryzmu. Jej prace mają wiele analogii do fotografii. Fotografuje sama, a do swojego malarstwa używa wzorów z mediów drukowanych oraz Internetu, które opracowuje po części na komputerze. Jej maszyny pasażerskie i militarne służą jako obrazy - zjawiska pięknej techniki i sprawnej przedsiębiorczości. Wyczuwalna jest ambiwalencja, która jest powiązana z naszym społeczeństwem. Ten maksymalnie zorientowany na korzyści strumień ruchu, mogą zatrzymać uszkodzenia, wypadki oraz polityczne ataki agresji. W najwcześniejszym cyklu prac, dotyczącym uprowadzenia samolotu w latach 70. ubiegłego wieku („Mogadiszu"), tworzy postmodernistyczne obrazy historii. Ponieważ i ona, jak my wszyscy, nie była naocznym świadkiem wydarzenia, odwołuje się do fotografii prasowej i kadrów z filmów dokumentalnych.
Norbert Bisky (1970) jest ważną postacią na niemieckiej scenie młodego figuratywnego malarstwa. Od blisko dziesięciu lat zapoznaje publiczność ze swoimi wytrenowanymi młodzieńcami o blond włosach, którzy z nagim torsem ćwiczą pod gołym niebem akrobatykę i odgrywają osobliwe rytuały, przywodzące na myśl walki na ringu, lub maszerują w szeregu do wyimaginowanych miejsc. Te inscenizacje przywodzą na myśl plakaty, filmy i fotografie, przypominające estetykę ciała i masowe inscenizacje dyktatur faszystowskiej i komunistycznej. Jednocześnie pozwalają myśleć o obrazowym malarstwie reklamowym, w którym za pomocą kilku ruchów pędzla zostają uwydatnione wielkie emocje i skojarzenia. Artyście udaje się przez to zwrócić uwagę, na nie zawsze od razu zauważalną, dekonstrukcję „estetyki nadczłowieka", połączoną z estetyką gejowską. W ostatnich latach jego kompozycje stały się bardziej dynamiczne, scenerie drastyczne i malarsko bardziej ekspresywne. Przemoc cielesna i fantazje seksualne torują apokaliptyczną lub rajską drogę i tym razem pojawiają się tam także androgenicznie przedstawienia młodych kobiet.
Jednoznacznie postfeministycznie sybwersywne, są obrazy Marioli Brillowskiej (1961). Od późnych lat 80. powiększa swoje pole działania, poszerza pojęcie sztuki, które nie ma już absolutnie nic wspólnego z pojęciem sztuki Beuysa. W jej rozległe działania wpisują się instalacje, rysunki jak i różne projekty z muzykami i artystami w obszarze E- i U- sztuki. Należy do najprężniej działających i najbardziej prowokacyjnych niemieckich artystek, wzbogacając swoją pracę zarówno o elementy reklamy, śmieci, kicz, jak i relikty Pop Artu - w miarę potrzeb absorbując nastroje kultury klubowej, kabaretu i dzielnicy czerwonych latarni. Jej intencją jest bezkompromisowy atak na system produkcyjny sztuki, na mechanizmy władzy tego patriarchalnego świata i odczarowanie mitu dążenia do wiecznej miłości (seksu?). Na wystawie pojawiły się trzy wielkoformatowe obrazy, które ironicznie i prowokacyjnie odnoszą się do sztuki renesansowej - Sandro Botticellego i „Dawida" Michała Anioła. Jej „Święty Sebastian" stygmatyzowany jest strzykawkami a ciało „Dawida" zdobią tampony.
Ludzie i zwierzęta Stephana Balkenhola (1957) stoją na podestach pozbawieni emocji i uprzedmiotowieni. Od prawie dwóch dekad nie zmienił on swojego stylu. Jego znakiem rozpoznawczym są nieporuszone, stojące figury. Wykonane z drewna topoli, wyrosłe z nieociosanego pnia, przypominają malowane rzeźby i jednocześnie są od nich bardzo daleko. Noszą klasyczne stroje (buty, spodnie, koszule, garnitur, sukienkę), które wskazują, że są nowoczesnymi ludźmi w czystej formie. Przejażdżka po górach i dolinach modernizmu już minęła. Rzeźbiarz jest tradycjonalistą ze strategią postmodernistyczną. Odnosi się między innymi do Nowej Rzeczowości, Pop Artu i do sztuki ludowej. Jego widocznie fotograficzne spojrzenie kieruje na uprzywilejowane, jednorodne postrzeganie rzeźby. Mężczyzna na podeście nosi do garnituru nowoczesne uzbrojenie, by być dobrze zabezpieczonym w walce wszyscy- przeciwko- wszystkim.
Kurator wystawy Armin Hauer.
ZielonaGora24.tv: Niemieccy artyści w galerii BWA w Zielonej Górze