Antoni Szoska
Antoni Szoska - ur.1949,absolwent ASP w Krakowie, dyplom w prac. drzeworytu oraz Uniwersytetu Jagiellońskiego, dyplom z socjologii sztuki. Wykładowca socjologii kultury na ASP w Krakowie. Uprawia krytykę artystyczną, sztukę performance i związaną z nią tzw. "grafikę post-artystyczną". Członek Stowarzyszenia Artystycznego Fort Sztuki. Uczestnik międzynarodowych i krajowych spotkań artystów performance w ramach "Zamku Wyobraźni", Słupsk 1995,1996, 2000.
Mój performance
ukazuje rodzaj skomplikowania lub, inaczej mówiąc, złożoności mojego "ja", która nawet dla mnie samego bywa
zaskoczeniem. Pozostając w jego ramach, tam właśnie, w głębi duszy
jestem sam dla siebie tak dalece "obcy", że wręcz określiłem
to na jednej ze "spontanicznych taśm", uprawiając grę ze
sobą, że oto ... "jestem przybyszem z kosmosu"...
Będąc szczególną opowieścią artysty o sobie jest mój performance
jednocześnie i z wyboru grą z antysztuka zarazem "nostalgiczną" jak
i " sentymentalną". Nawiązuję w niej do powinowactw duchampowskich,
jednakże luźno i swobodnie rozumianych aczkolwiek zahaczających o
swoistą historiozofię nihilizmu artystycznego w sztuce XX w. Chodzi,
z grubsza rzecz biorąc, o paradoksalne próby zniszczenia sztuki,
które stały się "antysztuką" właśnie. Stąd też, moje ćwiczenia
performancowe odbywają się na granicy komunikacji artystycznej. Wyraża
to m. in. Idea tzw. "fetyszy katatonicznej pantomimy" tj.
rzeczy, które na przemian mogą wywoływać stu por bądź nadzwyczajne
podniecenie. Oznacza to, że w jakiś niezrozumiały do końca sposób
są one uczuciowo naładowanymi "pustymi"obiektami, w gruncie
rzeczy także "pustej" gry będącej wynikiem roztargnienia.
Są to również obiekty, o których mowa w moich " narracjach " peryferyjnych"nagranych
na taśmie magnetofonowej, których motywem jest porządkowanie bałaganu
na moim biurku oraz, jeszcze bardziej prywatnie rozumianej, szufladzie
- owym "ciemnym miejscu"...owym "ciemnym..."
Pramodelem "fetyszy" jest pusty słoik, który określam jako "dobry
bądź zły obiekt będący vertigo znaczenia". Zaś tę sytuację zawrotu
głowy(czyt. Vertigo ) określam jako "opętanie znaczeniem".
Zatem wokół pustego słoika i nie tylko powstaje cała gama różnych
nastrojów z jednej strony nostalgicznych z powodu braku czy "pustki"(
np. w performance "Filiżanka niedopitej kawy"(tytuł mówi
sam za siebie) reprezentowanych również przez wyświetlany pusty slajd
podczas tego wystąpienia) z drugiej zaś sentymentalnych z powodu
uczuciowej obecności do granic obsesji czy wręcz upicia się( reprezentowanych
w tym samym wystąpieniu przez slajd ze słoikiem z odwróconym do góry
nogami kieliszkiem do wódki w środku)
Fetysze katatonicznej pantomimy to jedna z podstawowych formuł wieloznaczności
mojej osobistej kakofonii obok zacytowanej wyżej, "jestem przybyszem...".
I tak, nawiązując do nastroju czy też n a s t r o j e n i a w moich
wystąpieniach, odpowiednio, "fetysze..." odnoszą się "sentymentalnie" do
obecności poszczególnych używanych w performance przedmiotów, podczas
gdy stwierdzenie "jestem przybyszem..." odnosi się do "nostalgicznej" nieobecności
czegoś, ale czego? Trudno odpowiedzieć na to pytanie pozostając w
polu sztuki, która nigdy nie stawia przysłowiowej kropki nad i.
A tak poza tym to mój performance jest czymś pomiędzy głośnym myśleniem
o napisaniu tekstu z filozofii sztuki, tworzeniem nowego języka wypowiedzi
artystycznej, krytycznym stanowiskiem wb. tej dziedziny sztuki, a...bólem
brzucha, rozkoszą, rozrywką...
Ezoteryczność i legendarność* w sztuce performance. Były autorski punkt widzenia.
Spis treści:
1) R o z t a
r g n i e n i e M o n s i e u r D u c h a m p a. Dotyczy fragmentu
wywiadu z Cabanne na temat ready made cytowanego przez
autora na taśmie audio. Z kolei w grafice po-artystycznej jako legendarne
wystąpiło ono w formie napisu wykonywanego na żywo podczas performancu
oraz jako odręczny podpis pod ksero zdjęcia autora z dwiema dziewczynami
(jedna z nich została później żoną autora). A także, dodajmy, na
ksero ze zdjęcia przedstawiającego kolekcję słoików w pracowni artysty
zatytułowaną "Duchampowska".
2) D u c h a m p, t e n D e m o n s z t u k i pojawił się jako hasło
na identyfikatorze autora z galerii "QQ". Ten legendarny
gest miał miejsce przed tym jak autor ogłosił , że...
"
Opętany znaczeniem egzorcyzmuję Monsieur Duchampa" . Ten gest
z kolei, jako jeszcze nie do końca nazwany po raz pierwszy pojawił
się na taśmie audio zatytułowanej "Referat o pustce". Wtedy
również pojawiła się kolekcja słoików po raz pierwszy...
Pytasz się mnie,
czym zajmuje się moja sztuka, czego ona dotyczy, to co robię? Właściwie
to mógłbym powiedzieć, że jest to porządkowanie
bałaganu na moim biurku. Właściwie tak to kiedyś nazwałem. I to jest
jakby jedna sprawa. Inna sprawa to, być może, można by i tak powiedzieć,
że moja sztuka jest sztuka do szuflady...Właściwie , tradycyjnie
uważa się, że sztuka do szuflady jest tym co(właściwie)nie ujrzy
światła dziennego, co schowane jest przed odbiorcą, do czego on nie
ma dostępu w jakiś sposób. I to prawda. To też ma swoje znaczenie.
Tak, że w przypadku moim chciałbym podkreślić, "moim prywatnym",
a nawet powiedziałbym, "moim egoistycznym" jest to działanie
świadome. Jest to działanie w pewnym sensie z premedytacją. Jak również,
można powiedzieć, że jest to działanie perwersyjne. Dlatego, że mając
świadomość, iż wymyślam sobie różne, jak to nazywam, powiedzmy "scenariusze",
a następnie chowam je do szuflady, mam jednak pewną nadzieję, że
gdzieś tam, z tej szuflady one się wymkną. To znaczy one wymykają
się z tej szuflady np. w różnych rozmowach ze znajomymi artystami,
którym co jakiś czas przedstawiam pewne własne pomysły. Oczywiście
mając przy tym pewien niepokój tego typu, że jakby wyrzucam je gdzieś
w przestrzeń i być może gdzieś tam, ktoś wyłapuje niektóre z nich
i próbuje je na swój sposób zrealizować...Chociaż, właściwe, w gruncie
rzeczy trudno byłoby mi być aż tak bardzo podejrzliwym. Zdaje się,
mimo wszystko, że pewna indywidualność wyobraźni jest czymś co nie
da się zniszczyć czy pominąć tutaj. Choćby nawet komuś sprzedać jakiś
pomysł to i tak, podczas jego realizacji przez tego kogoś, ten pomysł
nie będzie już tym samym. Będzie jakby funkcjonował w świecie innego
indywiduum, w świecie innego egoizmu artystycznego.
Natomiast w świecie mojego egoizmu artystycznego, nie wiem czy to
widzicie, jest owa "szuflada", owo ciemne miejsce od czasu
do czasu otwierane, z którego wyjmuję mój szkicownika, notatnik,
jakąś książkę i próbuję razem z tego wszystkiego sklecić pewne znaczenie.
To jest jakby...to schowanie do szuflady jest jakby jednym ze sposobów
mojego prywatnego egoizmu artystycznego, który realizuję.
Prawdę mówiąc sztuka zawsze pozostaje czymś, w dużym stopniu, w dużym
procencie, prywatnym. Co znaczy, po prostu, że jeśli nawet pokazujemy
ją innym to realizuje się daleko idący ekshibicjonizm. Też w dużym
procencie...Jest tu pewne napięcie między prywatnością, intymnością,
które w istocie są głęboką warstwą sztuki, a pokazywaniem, które
z tego punktu widzenia, z punktu widzenia owej głębi - bardzo głębokiej
głębi - jest właśnie przykładem ekshibicjonizmu.
Gdzieś pomiędzy ową prywatnością a ekshibicjonizmem można by ustawić
ów egoizm artystyczny, który jednak, tak czy owak, zdradza pewne
głębokie warstwy naszej psychiki. Zdradza pewne głębokie warstwy
naszej wyobraźni. W którym tak czy inaczej, kiedy pokazujemy, kiedy
coś robimy, kiedy inni to oceniają następnie - otóż w tym wypadku
mamy do czynienia ze zdradą samego siebie, nad którą nie jesteśmy
w stanie zapanować. Można powiedzieć, że wtedy również występuje
zjawisko(między ową głęboką prywatnością a ekshibicjonizmem, w owym
środku jaki jest artystyczny egoizm)wtedy występuje zjawisko czegoś
co nazwałbym "OPĘTANIEM ZNACZENIEM". Otóż tak jak to bywa
w zjawiskach opętania, dużą rolę odgrywają tutaj nasze prywatne demony,
które nie zawsze do końca są DEMONAMI PRYWATNYMI , które też przychodzą
do nas skądś z zewnątrz...Ogrywają rolę pewne, w gruncie rzeczy,
złe duchy.....
Powyższy tekst został spisany z nagrania na taśmie, które ma charakter żywej i spontanicznej narracji wraz z jej powtórzeniami, z nie zawsze gramatycznym szykiem zdania, urwaną gdzie niegdzie myślą lub, inaczej mówiąc, "porwaną sensem" oraz innymi błędami stąd wynikłymi. Autorowi chodzi o to by w ten sposób podkreślić unikalność ZDARZENIA jakim jest odtworzenie takiego, spontanicznego u podstaw, nagrania. Niemniej ważne w tym przypadku jest też wymuszone tekstem odniesienie do fizycznej obecności taśmy jako dowodu rzeczowego. Tym sposobem unikamy również, zgodnie z duchem performance, literackiego odczytania.
Związek performance z życiem prywatnym artysty.
1) Żona. Zaczepnik,
albo ująłbym to tak: od paru już lat uprawiam sztukę performance
i zgadzam się w pełni z autokrytyką tej formy
sztuki dokonaną przez Zbigniewa Warpechowskiego (znanego polskiego
performera ), który w zapędzie polemicznym wręcz stwierdza, że performance
, uwzględniwszy jego ścisły związek z życiem artysty, może być czasami
całkiem nieudanym, czymś w rodzaju przygotowania sobie własnej klęski,
po której niemniej z powrotem podnosimy się z upadku. Również jako
doświadczony praktyk stwierdza on, że performance być może wcale
nie jest sztuką a jakąś jeszcze inną formą wyrazu. W każdym razie
jako sztuka, w której wydaje się, że wszystkie chwyty są dozwolone,
ma on tendencje do dewaluowania się. Dlatego woli on mówić nie o "performance"a
o "performare".
W nawiązaniu do tych wypowiedzi powiem rzecz następującą z własnego
życia: Jeśli chodzi o moją żonę to jeszcze nigdy nie miała ona okazji
obejrzeć mojego wystąpienia(słyszała o nim jedynie z opowiadania
naszego wspólnego przyjaciela). Poniekąd zdaje ona sobie sprawę z
tego, że jak to kiedyś określiłem na taśmie, "uprawiam kult
'S' w tajemnicy przed żoną. "Dlatego, aby się nieco zdystansować
do tego co robię określiła to nie jako "performance"a jako
nieco ironicznie brzmiący "performel". Przyznaję, że brzmi
to interesująco w kontekście wspomnianego wyżej "performare".
Po namyśle stwierdziłem, że odtąd nie uprawiam już performancu a
performel. Zresztą zabawne brzmienie tego terminu - żony ośmieszenie,
nasunęło mi natychmiast równie zabawny tytuł z wyraźnym podtekstem
rodzinno-erotycznym. A mianowicie: "Ele, Ele, nutki gospodarz
malutki ( performel wiosenny )". Zresztą pomysł ten, czyli o
tym, że żony biją mężów, nie bierze się jedynie z tego sarkastycznego
pomniejszenia znaczenia performance ale i z moich wcześniejszych
wystąpień jak np. "Mam chusteczkę haftowaną...teoria incydentu
w 24-rech obrazkach z pracowni." będącego z grubsza na temat
rodzaju i walki płci. Obecny podczas tego wystąpienia Władysław Kazimierczak
( inny znany performer ), nawiązując do mojego zielonego fartuszka
do mycia naczyń, w którym występowałem, zaproponował mi kolejny performance
pt. "Zielony mosteczek ugina się" co nie do końca było
niewinnym żartem. Nie wiedział on bowiem o tym, że swój pierwszy
i jedyny jak dotąd spektakl w studenckim Teatrze 38 zatytułowany "Koncert" oparłem
całkowicie na grach i zabawach dziecięcych takich jak np. "Jedzie
pociąg z daleka..."czy też "Stary niedźwiedź mocno śpi..."Na
tej bazie potem próbowałem formułować teorię neo - infantylizmu o
czym jest cały Pan Profesor Freud.
Fragment tekstu Łukasza Guzka "Strategie performance w sztuce współczesnej"
Intelektualistyczny charakter miał też performance Antoniego Szoski.
Także tu intelektualizowanie było związane z jedną z ról życiowych
performera - pracy wykładowcy akademickiego i także tu przybrał
on postać swoistego wykładu, o odmiennej jednak strukturze formalnej.
Wystąpienie A. Szoski miało strukturę kolażową. Elementy składowe
performance były przemieszane, ułożone nielinearnie w nakładające
się i wzajemnie przesłaniające, czasem przenikające warstwy. Technika
kolażowania przenosi korzenny splot myśli jakim jest współczesny
intelektualizm europejski. Podstawową jednostką struktury performance
A. Szoski są narracje, czyli zestawienie znaczących w wyborze autorskim.
Narracje zostały nagrane na taśmę i ich odtwarzanie było głównym
sposobem prezentacji. Uzupełnieniem narracji były czynności wykonywane
przez performera, do czego służyły zgromadzone rekwizyty. Preformance
A. Szoski zazwyczaj składa się z kilku narracji, za każdym razem
innych, bądź innej ich kombinacji. Taśmy składały się z tekstów
regularnego wykładu, fragmentów muzycznych, rozmaitych dźwięków,
dialogów i auto-dialogów, bez-dyskursywnych zdań, słów. Rekwizyty
- przedmioty, są albo po prostu obecne, zgodnie z naturą przedmiotu,
albo podlegają roszadom, zmianom, służą gestom i czynnościom wykonywanym
przed publicznością. Jako że performance, jak zwykle u tego artysty,
odbywał się w ciemności przedmioty były prezentowane w świetle
latarki punktowej, świecy, bądź ustawiane przed ekranem włączonego
monitora. Tym razem były to slajdy, zdjęcia, monitor telewizyjny,
słoiki (przedmiot stały dla tego artysty), plansze z tekstami i
inne, mniej lub więcej "grające" przedmioty, mniej lub
bardziej ważne i osobiste dla artysty. Jest to naturalny śmietnik
z przedmiotów jaki tworzymy wokół siebie w domu, miejscu pracy.
Ta życiowa sytuacja została tu bezpośrednio przeniesiona w dzieło
sztuki, stając się jego formą. Jedna z ładniejszych metafor sztuki,
dotycząca takiej sytuacji, została ukuta przez A. Szoskę, który
mówi: "Sztuka jest porządkowaniem bałaganu na moim biurku".
I tę czynność wykonuje właśnie w trakcie performance.
Narracje pojawiające się w różnych performance mają z sobą to wspólne,
że zawsze odnoszą się ściśle do artysty, jego pracy i życia; intelektualnych
i uczuciowych poczynań. Intelektualizm, prowadzący w pierwszym odruchu
do prób obiektywizacji prezentowanego materiału, jest tu tylko jedną
z warstw, jest wręcz kamuflażem dla całej ogromnej gamy irracjonalizmów,
namiętności jakimi kipi życie człowieka, jakich nie unika także A.
Szoska. Tyle, że dla sztuki związanej z życiem mogą być one materiałem,
jej przyczyną. Sztuka z kolei przyjmuje je zwrotnie za swoją formę.
W tym znaczeniu są to performance stale na ten sam temat, chociaż
nie takie same. Autotematyczność czyni je podobnymi jak jedno dzieło,
jak życie do życia, ale też dlatego są różne jak doznania na ten
sam temat, jak myśli w tym samym przedmiocie. Z powodu autotematyczności
zbędne dla potrzeb tego tekstu wydaje się rozszyfrowanie wszelkich
zawartych, zasugerowanych i zakrytych w narracjach treści szczegółowych.
Ogólna strategia przyjęta przez artystę prowadzi do przemiany intelektualnej
tradycji i aktualności kultury europejskiej 20 wieku (wraz z jej
recepcją wschodu) w szamański rytuał, gdzie myśl jest intoksykacją
umysłu, wyprowadzeniem drogi szaleństwa z racjonalności dyscypliny
intelektualistycznej.
Performance "Mój kontrowersyjny guru" to, naznaczone twórczą
ambiwalencją działanie rozgrywające się pomiędzy Monsieur Duchampem,
Panem Profesorem Freudem, moją Żoną, a moim Alterego. Dla przybliżenia
przytaczam fragment z tekstu autora "Choreografie SPIRIT':
"
(...)performance, w którym całe mnóstwo szczegółów i drobnych przedmiotów
powoduje u wykonawcy szybkie, nerwowe gesty, które ostateczne zamieniają
się we frenetyczny taniec derwisza..."**
Antoni Szoska